Day off
Nareszcie wybiła szesnasta jadę przez pół miasta z tyry na house
Myślę „szybciej tramwaj bity już czekają na nas"
Zaczynam pracę kiedy kończę pracę
Twój idol na bank to kuma o co chodzi
On też kiedy ty se na dupie leżałeś
To siedział nad kartką to wymaga godzin
I wyjebane miał w to że inni się bawią
Jego za to bawi ile dziś ci zapłacą
Za twoje wkurwienie co dzień o szóstej rano
Gdy nic ci się nie chce i odmulasz się kawą
Wole się oddać ciut przyjemniejszym sprawkom
Popa na tych leszczy co gniją pod klatką
Zawsze byłem z tych co niewiele się martwią
Takimi i tamtą i tamtą i tamtą
I manto nie raz życie spuszcza to jeb to
I jak co to jeb tą atmosferę spiętą
Nie po to zabijam coś z każdą piosenką
By wymyślać spory tu z jakąś panienką
I am single I am I am single siema (siema)
I am single świnio nie chcesz tego zmieniać
A ziomy pytają czy palimy dżordża
To mówię że spoko ale chce dzisiaj coś tam
Napisać i przyzwyczaiłem ich chyba że u mnie brak czasu to norma
I mówię im „korwa no ziomy ogarniać
Ile można co dzień po dychę się zbijać"
I mówię se „dobra to nie moja sprawka"
A po chwili „Jak to To prawie rodzina"
I może ty też masz gdzieś takiego ziomka od którego słyszysz znów „miłej zabawy"
Zawsze kiedy ekipą idziecie pochlać
A on robi swoje po czym solo pali
A za parę lat usłyszy o nim więcej ktoś
Zamiast paru szmat wtedy dzisiaj zrobi niezły sos
Ale musi odpocząć musi odpocząć
Ej muszę odpocząć
Ty ale nie miewam wolnych dni czasem brakuje mi snu
Muszę zgarnąć jakiś kwit ale wiem że najpierw trud
I wiem że nagle cud nie sprawi że tu będzie lepiej mi
Nie wyłożą nic na tacy
Ty a więc nie miewaj wolnych dni czasem niech braknie ci snu
Musisz zgarnąć jakiś kwit ale wiedz że najpierw trud
I wiedz że nagle cud nie sprawi że tu będzie lepiej ci
Kolejny track o ciężkiej pracy ha
Wolny dzień to dzień najbardziej pracowity (dla mnie)
„Odpocznij men" mówię „nie póki portfel nie syty"
Kocham rap cię; rap kocham cię
Kocham raperów i to jacy są szczerzy
Jestem połączeniem tego co ma wyjebane na wszystko
I tego któremu jednak trochę zależy
Zależy kiedy mam ochotę to se pierdolnę zwrotę
I chyba jeszcze jestem kotem
I chyba jeszcze dobrze yyy plotę
Dresy mylą mnie z bananowcem
Bo chodzę se w bucket'cie i w Jordzie
I jakoś tu łączę dwa końce a tam to chyba jeden/dwa na miesiąc ej
Wiem że nic nie jest trwałe i ciągłe
Dlatego mam wiarę i progres
Do tego znam stare i dobre zasady życia „no problem"
A kiedy masz lipę i wogle to pracuj teraz nie kiedyś
Dopierdoliłeś porządnie brachu teraz to Ci się należy
Day off należy nam się day off należy nam się
Wiesz że nie jest lekko a więc może zmień go w prackę
Tak by fajny life był kolo w sklepie ceny sprawdzać nie chcę
Sprawdźmy tamtych z matki flotą co potrafią zrobić bez niej
Za nią ciągle prę i tęsknię pierdolę pre i tensję
Mówisz o wolnym weekendzie
Mówię „niekoniecznie" bo samo napisać się nie chce
To miasto sprawia raczej że się z chaty nie chce wyjść
To miasto z lewiatanem raczy mnie browarem mimo że
Nie miewam wolnych dni czasem brakuje mi tchu hu hu hu
Ojejku a tu miała być jeszcze jedna czwóreczka
Zapomniałem zapomniałem hehe
Ale olać fanów Adi teraz odpoczywa
Ty ale nie miewam wolnych dni czasem brakuje mi snu
Muszę zgarnąć jakiś kwit ale wiem że najpierw trud
I wiem że nagle cud nie sprawi że tu będzie lepiej mi
Nie wyłożą nic na tacy
Yyy to tu bym musiał chyba coś powiedzieć
Słuchajcie kochani taka jedna sprawka
Gdzie się podziały wasze własne zdanka
Nie no nie miałem tu rymować sorry ziomki
Yyy przyzwyczajenie zawodowe
Studiuje se życie i nie zapobiegam o zapomogę
Daj tylko znać pomogę
Chyba że chcesz ćpać to nope
Pracowite life se wiodę przydałby się nam pitstopek
Ty ale nie miewam wolnych dni czasem brakuje mi snu
Muszę zgarnąć jakiś kwit ale wiem że najpierw trud
I wiem że nagle cud nie sprawi że tu będzie lepiej mi
Nie wyłożą nic na tacy