YU55

Ja Adam Polak leżałem na łące
Duchem Pod niebios świecących punktowo
Zmarzniętym stropem sny nieprzystające
Napierając szeregami na oko
Łzy wyciskały spod powiek gorące
Co mi właśnie oczyściły widoczność
Wzruszenie niemoc pomieszana z lękiem
I nadmiar wrażeń sprawiły że pękłem

Z pęknięcia na szczycie czoła szczelina
Rozległa poczęła pęczniejąc sunąć
Światłem nabrzmiała w głąb. Światło w źrenicach
Przebudzenie świadomości nierówno
Ale w głąb prując cięła mi szczelina
Misterne miasta wewnętrznych moich państw
Runęły granice języka prawa
Konwenanse dystanse formy prawda

Łąka zwróciwszy się piersią do góry
Łykała ciszę gęstą jak grochówka
Wojskowa Zza najcieńszej mlecznej Chmury
Zza jej lewego brzegu frunie muszka
Żarząc się ultrabłękitnie i mówi
Gada do mnie z przekonaniem jak mówca
Wiem choć z daleka nie słychać jej słowa
Wiem że zaczyna się sprawa od nowa

Na drugim planie pełna srebrna głowa
Król księżyc oko spotlight wydobywa
Pierwszoplanową sprawę Zjawiskowa
Mucha w scenografii jak u Von Triera
Pęcznieje i zbliża się co za okaz
Nie mucha to ach lecz planetoida
Duch we mnie zadrżał i jęknął z tęsknoty
Wydobył z siebie pamięć wstecznej formy

Most popular songs of Coma

Other artists of Pop rock