Sen końca i początku
Nie pobił mnie nigdy nikt
A byłem pobity
Nie zranił mnie nigdy nikt
A byłem zraniony
Nie więził mnie nigdy nikt
A byłem więziony
Nie zdradził mnie nigdy nikt
A byłem zdradzony
Wyklęcia tajemniczy znak
Przyczynę zła aliści
Poznałem wówczas gdy już było brak
Przyjaciół od korzyści
Zawlokłem więc przed piekieł właz
I w czeluść pchnąłem ciało
Złym czartom których tylko raz
Spotkałem i nie uszedłem cało
Wzleciałem nagle nad szkielety miast
Nad wibrujące wniebogłosy
Z obłoków grzybów aż do gwiazd
Wprzestrzenie mgławic wszedłem
Do Kosmosu
I stamtąd nie dostrzegłem już
Ostatnich Konkwistadorów
Wypełzających z bunkrów kurz
Pokrywał upiornych konfiskatorów
Zapewne jednak nie pozwolił im
Ich własny miecz obosieczny
Utrzymać przywłaszczony prym
Na ziemi Sąd rozstrzygnął Ostateczny
I został człowiek mizerny władca
Skazany za świętokradztwa
Na zagładę
Z obłędnych porachunków tych
Na trony nieśmiertelne
Nie wyniósł nikt Mocarzy swych
I nie powstało Imperium Piekielne
Od wszechgalaktyk Kosmos runął
Kurczącej się materii impetem
W znikomy punkt powbijał zsunął
Wszechrzeczy wszystkie rykoszetem
Aż Moc niepojętego ruchu
Poczęła Nowy Wszechświat w Prawybuchu
Gwałtowne rozszczepienie
Eksplodujących mas
Rozdęło się w przestrzenie
I w nieskończony czas
Znów gwiazdy popłynęły
W sferyczny wir
Jaśniejąc z planet zdjęły
Ciemności kir
Mgławice nowe słońca
W spiralach fal
W kierunkach wszech do końca
Pognały szerząc dal
Jak myśl Wiecznego Wątku
Narodzin Dobra Wieść
Sen Końca i Początku
I przebudzenia Żywa Treść