Lęki
Od dawna nie trawi mnie jaskółczy niepokój
Na ogół zagubiony tyle spraw jest w toku
Własne lokum ulokowanie pieniędzy
Tylko na kacu potrafię mieć o to lęki
Jedyne rzeczy o które się dziś boję
Zdrowie mojej mamy nigdy nie dbałem o swoje
To że się cofnę i zmarnuję talent
Na budowie lub taśmie okupując Skandynawię
Mam chandrę jak wracam do domu
Tyle starych demonów które nie dały mi spokoju
W starym pokoju kłębią się pod sufit
Są na każdym rogu u tych prawie pustych ulic
To co strach budzi to moje plany
Nie chcę tam wrócić jako pokonany jakby
Czuję lęk lecz nie popadam w marazm
Wiem przeobrazi się w siłę do działania
Ziomuś zacznij myśleć o sobie
Za dużo innych za mało ciebie w twojej głowie
W imię przyszłych planów od przeszłych odejdź
I weź się w garść to na dobre wyjdzie tobie
Tak powtarzam sobie goniąc ten psychiczny luz tu
Do skutku utracone zdrowie dopisz do rachunku
Zostawiamy je wśród ognistych wód
Tak już jest wszyscy jedziemy na tym samym wózku
Jebany stres i permanentny brak czegoś
W pogoni dzień za dniem żeby starczyło do pierwszego
Życie z miesiąca na miesiąc to nic pewnego
Oswajam strach gdy spoglądam w błękitne niebo
Tak już mam to mój idealny sposób
Od lat kiedy lęk znowu spowija rozum
Chociaż zwątpienie czasem dochodzi do głosu
To nie zostaję sam z tym co wzbudza mój niepokój
Każdy z nas ma lęki
Każdy z nas czuję ból w piersi
Każdy z nas ma w głowie mętlik
Ale żaden z nas nie może ulec presji
Każdy z nas ma lęki
Każdy z nas czuję ból w piersi
Każdy z nas ma w głowie mętlik
Ale żadnemu z nas życia nie poprawią tabletki
Brak słów które potrafią określić
Ból jaki usilnie pali nad ranem w piersi
Znów jestem sam gdy bliscy odeszli
Król bez korony to zwykły rzemieślnik
Trud tej drogi może być dwa razy cięższy
Podobnie złe wybory i zmarnowane talenty
Otwieram oczy ten sen był realny
Kiedy leżę w pokoju spocony nad ranem
Same myśli chore przyspieszają mój oddech
Oczy zaspane jakbym nie spał w ogóle
Zalewam wrzątkiem kawę i wychodzę jak co dzień
Praca wkurwienie na koncie jakiś zarobek
Strach o jutro bo jutro być może
Da znać brutalnie że pomyliłem drogę
Wszystko jest łatwopalne ale zawsze twoje
Jeżeli o to zadbasz to wygrasz na sam koniec
Już wolę mieć koszmary niż nie śnić zupełnie
Albo co dzień się żalić że miało być tak pięknie
Ten strach jest we mnie nie boją się tylko głupcy
Chociaż samotność w końcu każdego skruszy
Pusty pokój budzi niepokój wóda go pogłębia
A ja sądziłem że to jest ucieczka
Pusty pokój jak wzrok po zbyt wielu procentach
Dla samego siebie musiałem ten romans przerwać
Przestań się lękać ja jestem sprzymierzeńcem
Nie zabił mnie grad ołowiu prosto w serce
Nie zabił mnie nie zabije mnie nic więcej
Bezsensem jest tu cierpieć żaden ze mnie Werter
Każdy dostał lekcję każdy coś czuł
Chwile gorsze czy lepsze radość i ból
Możesz iść jeśli zechcesz jak śpiewał Kult
A jak stoisz na krześle ja przetnę sznur
Każdy z nas ma lęki
Każdy z nas czuję ból w piersi
Każdy z nas ma w głowie mętlik
Ale żaden z nas nie może ulec presji
Każdy z nas ma lęki
Każdy z nas czuję ból w piersi
Każdy z nas ma w głowie mętlik
Ale żadnemu z nas życia nie poprawią tabletki