Kryptonim Monolog
Letni wieczór przystanek po zejściu fazy
Znów marzy mi się rozmowa z kobietą bez twarzy
A w wyobraźni jak i we śnie dalekim mam tendencje
Do widzenia więcej gdy me powieki są zamknięte
Powieki będę w tym kiepski na prędce
Ona mówi „weźże streść mi tu swoją egzystencję"
Na pętli prędzej sugestie sugestywnie straszne
To dziwne że świata truciznę wdycham lat osiemnaście
„Proszę jaśniej trochę" mówi mi na swój sposób
Czuję ją i słyszę choć jest bez twarzy i nie ma głosu
Obok paczka papierosów Marlboro
Jako synonim że to los w agonii mą dolą kryptonim monolog
Nic po nim bo ponoć ten polot na loży zasiada
Ja puszczam grę w życie w kanał
Bo mam dosyć grania
I w sumie miałem zamiary jej dalej zdradzać patenty
Podjechał autobus kierowco nara pojadę następnym
Bosko zaraz się okaże iż błędy w percepcji
Biegły tędy którędy ona szła wcześniej
W oceanie koncepcji pasażerowie krzyczą „wsiadasz czy nie"
Ej Green'ie bo zginiesz nim swe wersy nawiniesz
On pojechał ja zostałem więc tkwię tam
Siedzę i opowiadam dalej a czas ucieka
Siedzę i opowiadam dalej a czas ucieka
Ziemia jest matką który z was to introwertyk
Codzienność kroczy przede mną a ja nie nadążam
A z resztą pieprzyć jeśli życie ci zjada nerwy
Zamknij oczy ona przyjdzie i pokaże ci jak świat wygląda
Ziemia jest matką który z was to introwertyk
Codzienność kroczy przede mną a ja nie nadążam
A z resztą pieprzyć jeśli życie ci zjada nerwy
Zamknij oczy ona przyjdzie i pokaże ci jak świat wygląda
Siedzę tam ja i kamienna mina
Gdzie sekunda to minuta a minuta to godzina
Wydłuża czas Green'a sprawnie w sposób nie prosty
Mam dwie jaźnie pięć żyć i siedem osobowości
Full opcji w nas a jedna to perswazji przemoc
Ławka jest przezroczysta czy to niewiasta to kameleon
Czas na godzinę zero niekoniecznie trwaj wiecznie chwilo
Chcę się wyrwać przylepiony do tego miejsca dziwną siłą
I czuję ją tak że już mi coś świta
Nie widzę jej a mógłbym opisać jej wygląd
Witaj w moim świecie który jest mały lecz to nie mało zaznaczam
Wpisz kod i wchodź śmiało zapraszam
Ziemia jest matką który z was to introwertyk
Codzienność kroczy przede mną a ja nie nadążam
A z resztą pieprzyć jeśli życie ci zjada nerwy
Zamknij oczy ona przyjdzie i pokaże ci jak świat wygląda
Ziemia jest matką który z was to introwertyk
Codzienność kroczy przede mną a ja nie nadążam
A z resztą pieprzyć jeśli życie ci zjada nerwy
Zamknij oczy ona przyjdzie i pokaże ci jak świat wygląda
A zatem niech nie pyta nikt czym się trawię
Ja tylko przelewam na papier moment gdy uciekam przed światem
I nie czekam na datę końca bo to wieczny labirynt
Pomylić się łatwo Green'ski nie czuje bo pieprzę empiryzm
Nie mam chwili nawet zaraz wyzionę ducha
Nie chce mi się gadać a ona chce mnie słuchać
Ponoć kiedy się budzisz to zwykle patrzysz wrogo
Otworzyłem oczy które przeszły zgrozą i trwogą
Świadomość poszła w próżnię jest podświadomość
Spoglądam obok a tam nie ma nikogo