Przez siedem mórz
Przez siedem mórz
Przez blaski zórz
Mariański Rów
Księżyca nów
Płyniemy w dal
By topić żal
Już jej się płakać chce
Czy kocham ją czy nie
Wierszyk miał być o miłości
Tak zwana ludzkość trwa
W obłędzie więc i ja
Już się nie przydam
Nie przydam ludzkości
Już jej się kończy świat
Sto zmarnowanych lat
Płynie w otchłanie tak jak sny
Gubi się męski rym
W żeńskościach greckich zim
Jak w oceanie Metaxy
Delfinów śpiew
I tupot mew
Portowy rum
W tawernie tłum
Wierzymy w cud
I szczęścia łut
Już jej się płakać chce
Czy kocham ją czy nie
Wierszyk miał być o miłości
Tak zwana ludzkość trwa
W obłędzie więc i ja
Już się nie przydam
Nie przydam ludzkości
Przez blaski zórz
Przez siedem mórz
Mariański rów
Księżyca nów
Płyniemyw dal
By topić żal
Już jej się płakać chce
Czy kocham ją czy nie
Wierszyk miał być o miłości
Tak zwana ludzkość trwa
W obłędzie więc i ja
Już się nie przydam
Nie przydam ludzkości
Już jej się kończy świat
By szukać
Okruchów dnia
Gdzie ty i ja
Nieskazitelnie piękni znów
Niech w starożytnej mgle
Topi się ten kto chce
My „w wierszyk"
Jak „w niebo" wzięci
Zostanie męski rym
W żeńskościach grecki zim
Jak w oceanie pamięci