Sancho (dytyramb)
Ja Gargantua, ja Sancho biedny
A swoje wiem
Rycerzu błędny obłędny zbędny
Na ziemię zejdź
Tam wieczność pusta
Tam doskonałość
Zimna jak lód
Tu groch z kapustą i poniedziałek
Codzienny cud
Patrz jak się kłębi
Mieni i kipi
Po wierzchu w głębi
Najżywsze życie
Patrz ile na raz
Świata dokoła
Radosny nadmiar
Chaos wesoły
Tego nie pozna dusza anielska
Astralny twór
Lecz ciągle głodne
Nieskromne cielsko
Mych zmysłów wór
Mych zmysłów wór
Patrz jakie piękne
To co nie piękne
Jakie niezwykłe
Wszystko co zwykłe
Mogło nic nie być
A jest to wszystko
I nic od tego
Cudowniejszego
Tego nie pozna dusza anielska
Astralny twór
Lecz ciągle głodne
Nieskromne cielsko
Mych zmysłów wór
Póki są miechy do oddychania
Póki są serca do miłowania
Ciała do wzajem się zachwycania
Niech żyje świat
Póki mam łapy do obłapiania
Póki mam stopy do stepowania
Póki mam gardło do gardłowania
Niech żyję ja
Po życiu Nicość
Ciemność i gnicie
Za życia piję
Za zdrowie życia
Nim ścierwnik wydrze
Z trzewi mych życie
Ja robak śpiewam
Na chwałę życia
Bo nic od niego cudowniejszego
Nic cudowniejszego
Bo nic od niego cudowniejszego
Nic cudowniejszego
Bo nic prócz niego
Nie ma żywego
Nie ma od światła
Nic świetlistszego
Nie ma od świata
Nic światlejszego
Niech żyje świat
Bo nic prócz niego
Nie ma żywego
Nie ma od światła
Nic świetlistszego
Od tej świętości
Nic świetniejszego
Niech żyję Ja