Wersja demon [Album]

Wolę działać do odcinki niż wpadać gdzieś na sezon
Czasem myślę że to koniec a się jeszcze nie zaczęło
Wszystko schodzi na bok jak naprawdę zechcę czegoś
I lepiej do mnie nie podchodź gdy odpalam wersję demon

Choć głowa znów pulsuje jak po dwóch treningach z rzędu
Kończę co wisi w powietrzu bo trzeba pomóc szczęściu
Rano kawa w dzień Red bull na noc yerba nie piwko
Na rezerwach dwa dni bez snu by móc zdobyć wszystko

Strefa komfortu obca jak strefa 51
Pokój z siostrą na pół raptem przedzielony cieniem
Ciągły maraton w przedbiegach nie ma opcji skończyć
Biegnę jak młody chodnikowy wilk z Wall Street Of Dreams

Jak mam słabszy moment to chuj dziś będzie ciężej
Lepiej chwilę pozdychać niż mieć do siebie pretensje
Na zdrowie mi nie pójdzie ale pobiegnie na szczęście
Wolę przed snem tę presję niż z rana mieć depresję

Wersja demon to nie mrok przez który inni cierpią
To zbuntowany anioł który musiał przejść przez piekło
I co by się nie działo zawsze ma ten ogień wewnątrz
Wszędzie z podwójną siłą a nie że wszystko jedno

Wolę działać do odcinki niż wpadać gdzieś na sezon
Czasem myślę że to koniec a się jeszcze nie zaczęło
Wszystko schodzi na bok jak naprawdę zechce czegoś
I lepiej do mnie nie podchodź gdy odpalam wersję demon
Gdy odpalam wersję demon to nie trzeba mi już czegokolwiek mocniejszego
Nawet gdy wjedzie niemoc i tak już nie przerwę tego
Wrócę na ziemię dopiero jak już kurwa dopnę swego

Czasem miewam chwile gorsze
Łapię na tym się że nie chcę walczyć o odbiorcę
Dla jednego Dementora doszedłem na swą Golgotę
Przekreśliłem miłość dwa kierunki i robotę

Masz siano i fejm pytasz co jest potem
Nie jeździsz TLK stać Cię na gablotę
Poznajesz raperów ich żarty są jak TikTok
Patrzysz wokół każdy beka a Ty chciałbyś zniknąć

Powiem co jest potem tak jak na Tramalu
Całkiem obojętny czytasz wpisy starych fanów
Kiedy wróci Filip jak z numeru Dworca Kraków
A ja właśnie za ten numer kurwa nienawidzę rapu

Powiedz gdzie straciłem serce ile razy chciałem więcej
Siebie ideałów wiary w muzę nowych kumpli
Sława szkodzi jak alkohol jebać z jakiej półki

Wolę działać do odcinki niż wpadać gdzieś na sezon
Czasem myślę że to koniec a się jeszcze nie zaczęło
Wszystko schodzi na bok jak naprawdę zechcę czegoś
I lepiej do mnie nie podchodź gdy odpalam wersję demon

Aa gdy odpalam wersję demon to nie trzeba mi już czegokolwiek mocniejszego
Nawet gdy wjedzie niemoc i tak już nie przerwę tego
Wrócę na ziemię dopiero jak już kurwa dopnę swego

Ja też poza idealistą kiedyś byłem nikim
Lecz pójdę jeszcze dalej rozsadza jak UnaBomber
W jednej ręce Glock w drugiej rewolwer a w nogach High Kicki
Po wszystko albo więcej zdążę przed Panem Bogiem

Tak się wjebałem w Freestyle że chcieli mi wyjebać
Jak doszyli mi łatkę to sprułem ją do zera
Chcesz mi mówić czym jest trema Weź tam pizdę stul
Setki osób pod sceną czekają aż zniszczę klub

Nie mów ile dasz mamie jak Ci wyjdzie zawodowo
Sześć lat pomagałem swojej teraz czas się zająć sobą
Dzięki niej wiem ile można zrobić gdy przyjdzie żyć solo
I jak wszystkim przeciwnością dać rady jak psycholog

Wierzę w siebie do końca tutaj bez żadnych zmian
Niezależnie czy mam bardziej props czy AntiHype
Wiem że nie ma drugiego jak ja
Chcę to oddam serce nawet gdy przeżyć nie ma szans

Wolę działać do odcinki niż wpadać gdzieś na sezon
Czasem myślę że to koniec a się jeszcze nie zaczęło
Wszystko schodzi na bok jak naprawdę zechcę czegoś
I lepiej do mnie nie podchodź gdy odpalam wersję demon

Aa gdy odpalam wersję demon to nie trzeba mi już czegokolwiek mocniejszego
Nawet gdy wjedzie niemoc i tak już nie przerwę tego
Wrócę na ziemię dopiero jak już kurwa dopnę swego

Other artists of French rap