Implikacja Samotności
Pamiętam nasze miejsca gdzie chodziliśmy na browar
Dzisiaj to nowe osiedle albo galeria handlowa
Nadal tutaj mieszkam lecz to nie ten sam patronat
Znam te gadki także przestań
Niektórym z tamtego grona dawno stukneła
Dwudziestka a samotni są od gnoja
Blokada się powiększa czas to od zawsze przeszkoda
Konsekwencja w ten czas nie omieszka Cię dołować
Uczuciowa presja nieznajomość zachowań
Wiesz coś o tych kwestiach miałeś nie jednego
Zioma jeśli życie to regresja to my będziemy ponad
Doszukamy się wejścia wiedząc co to jest kontrola
Elastycznego podejścia przy poraszkach i zawodach
Umieć siebie zmieniać mimo to co da swoboda
I nauczyć się doceniać to czego nie daje rozmowa
W całości i po częsci ty przesłuchaj kiedyś te słowa
I wierz mi wiem co to samotna droga
Która nie raz wytworem wyobraźni złudnych znaczeń
Z których jeśli coś zabiorę muszę dać bonus przy spłacie
Która jest mentorem wszelkich moich wypaczeń gdy
Z nią odmawiam wieczorem coś tak jakby pacież
Wiem po co i skąd się wziąłem i w czym się zatrace
Ona przychodzi nie w porę a najczęściej po stracie
Ona sprawia że to chore jest i ci nie wytłumacze
Lecz to że była wyborem przekonasz się po czasie
Ścigany dobrobyt może nas ominąć z gracją
W życiu dzielnemu na doby zawinie Cię inspiracją
Karma proszę Ciebie to twarde błędne koło
Znaczy Ty kogoś wyjebiesz to i Ciebie wypierdolą
Sensem przez serce spojrzenie na siebie
Nie na ludzkość Ty wierz że sumienie ma pamięć absolutną
Mi też potrzebna kasa czasem inaczej się
Nie da gdy mimo porannych zasad trzeba zrobić to co trzeba
Katolik wybacza a wyśmiewa tylko głupi
Co z tego że przepraszam jak czasu Ci nikt nie wróci
Bywa tak że progresja żyć może normalnie
W próżni różna prawda w różnych wersach dla takich samych różnic
Profanacja nicości i pro aranżacja słowa degustacja miłości i radości z ręki boga
Komplikacja oraz imaginacja przyszłości będzie niczym moja implikacja samotności
Która nie raz wytworem wyobraźni złudnych znaczeń
Z których jeśli coś zabiorę muszę dać bonus przy spłacie
Która jest mentorem wszelkich moich wypaczeń gdy
Z nią odmawiam wieczorem coś tak jakby pacież
Wiem po co i skąd się wziąłem i w czym się zatrace
Ona przychodzi nie w porę a najczęściej po stracie
Ona sprawia że to chore jest i ci nie wytłumacze
Lecz to że była wyborem przekonasz się po czasie
Ja tu spisze Ty namaluj uczucia ma jak wodospad żebym
Patrząc w strone haju miał wizja jej proroctwa
Już nie mam do niej żalu bo nie umiem się wydostać
A druga strona medalu to jej rodzona siostra
Po dwa nie pokorna horda harda jest nie szczodra
I pogardza tym że obraz to nie farba
Pod tą warstwą jest prawda chcesz Ją nazwać patrz
Po frazach chcesz znać prawde o dragach to zapytaj pisarza
Nie chce wyobrażać sobie tego co mnie spotka
Bo to pewnie będzie zjawa tak samo samotna
Która bywa skurwysynem lecz wierzy we wspólne siły
Mimo że czasem na siłe wzbudza poczucie winy
Za mnie ogień wzniecaj bo to nie czas na ubite sieka Cie ta
Sieka między plastikiem a bicem
Prawda niczym pegaz jeśliś pokumał różnice może
By skumać ten przekaż dziś trzeba być samotnikiem