O koniu gdyby żył
To nie do pomyślenia prawie
Czy ktoś oświeci wreszcie mnie
Że jak to Kładę się w Warszawie
A w Budapeszcie budzę się
To z jednej strony nawet cudnie
Choć z drugiej strony dziwny chłód
Bo chociaż niby na południe
To jednak znosi mnie na wschód
Żeby właściwie dobrać słowa
Czasem po prostu braknie sił
Więc może tak to skomentować
Koń by się uśmiał gdyby żył
A że i tak ten zespół lubię
To nawet za złe nie mam mu
Że odtąd jeszcze raz na Kubie
Chętniej zagrają niźli tu
Jak to się skończy nie wiadomo
Z pewnością jest już jakiś plan
A że przeprosić nie ma komu
Za parę z tych co przyszły zmian
I za te które jeszcze idą
Rozumie nawet prosty cieć
Że aby spalić się ze wstydu
Trzeba go najpierw trochę mieć