Stara ballada
Do rąk przypadli matce swej
I poszli, poszli bracia trzej
Na wojnę w obce kraje
Na wojnę w obce kraje
A ona co noc czeka, drży
I co dzień w okno patrzy, czy
Synowie nie wracają
Synowie nie wracają
Nie wrócił pierwszy, bo mu skroń
W boju kopytem strzaskał koń
Śmierć przyszła lotem gromu
Śmierć przyszła lotem gromu
Drugi pod ostrzem miecza padł
I tylko młodszy wrócił brat
Do matki swej, do domu
Do matki swej, do domu
Długo kuśtykał poprzez śnieg
Aż doszedł, dobrnął, wreszcie rzekł
"Dzień dobry, matuś biała
Dzień dobry, matuś biała"
Wzięła od niego czapkę, kij
I rzekła: "Chodź, syneczku, śpij"
I o nic nie spytała
I o nic nie spytała
Hm hm
I o nic nie spytała
I o nic nie spytała