Mochnacki

Jan Lechoń

Hej, hej
Hej, hej
Hej hej...
Ej!

Mochnacki jak trup blady siadł przy klawikordzie
I z wolna jął próbować akord po akordzie
Już ściany pełnej sali w żółtym toną blasku
A tam w kącie kirasjer w wyzłacanym kasku
A tu bliżej woń perfum, dam strojonych sznury
A wyżej na galerii - milcz serce! - mundury
Tylko jeden krok mały od sali go dzieli
Krok jeden przez wgłębienie dla miejskiej kapeli -
On wie, okop hardy w tej przepaści rośnie
Więc skrył się za okopem i zagra o wiośnie
Rozpędził blade palce świergotem w wiolinie
I mały, smutny strumień spod ręki mu płynie
Raz w raz rosa po białej pryska klawiaturze
I raz po raz w wiolinie kwitną polne róże
Rosną. Większe, smutniejsze, pełniejsze czerwienią
Coraz niżej i niżej, uschną, w bas się zmienią!
Nie. Równo, równo rosną w jakiś smutny taniec
Rozdrganą klawiaturę przebłagał wygnaniec
I nagle się rozpłakał po klawiszach sztajer
Aż poszedł szmer po sali, sali biedermeier
Głupio, sennie, bezmyślnie kręci się i kręci
Myśli straszne wyrzuca z pamięci
Do piersi jakąś białą przytulił pierś drżącą
I czuje tuż przy piersi nieznośne gorąco
I tysiąc świateł w oczach, w czyjejś twarzy dołki
I zapach białej sukni, ubranej w fijołki, ubranej w fijołki...

Nagle złoty kirasjer poruszył się w kącie
Sto myśli, jak kanonier, stanęło przy loncie
Stu spojrzeń obcej sali przeszyły go miecze
Idzie wstyd ku estradzie - czuje, jak go piecze
Więc do basu ucieka i tępo weń tłucze
Po tym tańcu szalonym niech ręce przepłucze
Z tych czerwonych, duszących róż otrząsa płatki
Rozsypuje po sali w tysiączne zagadki
W sto znaków zapytania, sto szmerów niechęci
Nie pyta. Już jest w basie, tam się wyświęci
Raz, dwa, trzy, cztery - wali. Niechaj mu otworzą
Niechaj wyjdą z chorągwią, wyjdą z Matką Bożą
Niech mu końskie kopyta przelecą po twarzy
I niechaj go postawią gdziekolwiek na straży:
Na ulicy stać będzie z karabinem w dłoni...
Słyszy sala: ktoś idzie, ostrogami dzwoni -
(Dzyń, dzyń dzyń...)
Ostrogami dzwoni

Ostrogą spiął melodię, a akompaniament
Szaleje, krzyczy w basie, rośnie w straszny zamęt -
Ku sali bagnetami już mierzy, już blisko -
I ton jeden uparcie wybija - nazwisko!!!
Wciąż czyste, w rozszalałe wplątuje się głosy
I wali, wali, wali w basie murem Saragossy
Oszalałych Hiszpanów wyciem, darciem, jękiem
I znów wraca ku górze załzawionym dźwiękiem -
W mazurze - nie - w mazurku idą wszystkie pary
By całą klawiaturę owinąć w sztandary
Zatrzymali się wszyscy w srebrzystych kontuszach
A klawikord im ducha rozpłomienia w duszach
I wzdłuż długich szeregów przewija pas lity
Tysiąc głów podgolonych podnosi w błękity
I wszystkie karabele jedną ujął dłonią
I uderzył w instrument tą piekielna bronią
Aż struna się ugięła, ta w górze, płaczliwa
I cisza jest w wiolinie. Cisza przeraźliwa
(Ciiii)

Po martwej, głupiej strunie, po fijołków woni
Po czyichś smutnych oczach, jakiejś białej dłoni
Jakichś światłach po nocy i szeptach w komorze
Po księżycu, po gwiazdach - mój Boże! mój Boże! -
Gdzieś się gubi i zwija, przeciera pas lity
Po księżycu, po gwiazdach, po Rzeczpospolitej
Po sali idzie cisza przeraźliwa, blada
I obok tęgich boszów w pierwszym rzędzie siada
Wzrok wlepia martwy, ślepy, w jakiś punkt na ścianie
I patrzy w Mochnackiego, kiedy grać przestanie
Kiedy grać przestanie

A on, blady jak ściana, plącze, zrywa tony
I kolor spod klawiszy wypruwa - czerwony
Aż wreszcie wstał i z hukiem rzucił czarne wieko
I spojrzał - taką straszną, otwartą powieką
Aż spazm ryknął, strach podły i z miejsc się porwali:
"Citoyens! Uciekać! Krew pachnie w tej sali!
Krew pachnie w tej sali!
Krew pachnie w tej sali!
Krew pachnie w tej sali!"

Trivia about the song Mochnacki by White House Records

When was the song “Mochnacki” released by White House Records?
The song Mochnacki was released in 2009, on the album “Poeci”.
Who composed the song “Mochnacki” by White House Records?
The song “Mochnacki” by White House Records was composed by Jan Lechoń.

Most popular songs of White House Records

Other artists of