Pale

Stanę się śmiercią dla was stanę się śmiercią bhaga
Palę te światy bo toną w posadach chcesz ego wygasić to teisho nie dla nas
To teisho nie dla nas to teisho nie dla nas
Palę im światy jak toną w posadach chcesz ego wygasić to teisho nie dla nas

Stanę się śmiercią dla was stanę się śmiercią bhaga
Palę te światy bo toną w posadach chcesz ego wygasić to teisho nie dla nas
To teisho nie dla nas to teisho nie dla nas
Palę im światy jak toną w posadach chcesz ego wygasić to weź weź

Jak dają mi rady choć sami nie dają im rady to tak jakby rady nie dali
Ja żyję krawędzią jak rzadkie okazy a dla nich to veto na twardy realizm
Znów połamią maszty by zza białej flagi popatrzeć po sobie pustymi oczami
Te znaczenia ciążą ku republikacji jak GC po trapie ze sztandardem w paski
A ja. Z żagli wyczytam tragedię słoną jak Morze Egejskie
Skoro jak korzeń w nas drzemie ogień obietnic on biernych
Parzy jak układy z piekłem to strach o ciebie i o mnie
O nas oboje jak węzeł wiążą się pętle same
Oczekuj bez oczekiwań a może uniesiesz nieoczekiwane
To moje „per aspera ad astra" skoro znów pławię się w tym co nieznane
Jak pożar w oazie bo palę wasz ład i opanowanie
Te ogrody w płomieniach staną na znak że idę dalej ale zostawiam ślad
Swój własny oddech na plecach czuję choć ciągle uciekam
Sobie a znowu na rzęsach chodzę bo czas mnie zżera
Kolejny raz od zera kolejny raz docieram
Do granic własnych mniemań; mam siebie czy ktoś mnie ma ma

Stanę się śmiercią dla was stanę się śmiercią bhaga
Palę te światy bo toną w posadach chcesz ego wygasić to teisho nie dla nas
To teisho nie dla nas to teisho nie dla nas
Palę im światy jak toną w posadach chcesz ego wygasić to weź weź

Stanę się śmiercią dla was stanę się śmiercią bhaga
Palę te światy bo toną w posadach chcesz ego wygasić to teisho nie dla nas
To teisho nie dla nas to teisho nie dla nas
Palę im światy jak toną w posadach chcesz ego wygasić to weź weź

Znam czterdzieści dni pustyni sto dwadzieścia dni Sodomy
Przy nich „Czas Apokalipsy" to nie filmy Coppoli
Mam życie słodkie Fellini niejednoznacznie jak molly
Mnie też zrywają się windy u szczytu myśli piętrowych
Że mówię o niczym to dziwne bo zwykle najmniejszy z detali tu walczy o wszystko
Masz luki w doznaniach jak w równaniach iksy ja przy nich wystawiam ci nowy horyzont
To widowisko jeszcze nie raz cię nawiedzi wierz mi
Stoję jak widmo po drugiej stronie każdej powierzchni
I nawet jeśli dzieli nas nie tylko dotyk
To przez te wersy na pewno dzielimy loty co jest
Świat to surogat znasz miraż jego wartości
Nawet najlepszy narkotyk kiedyś się skończy ej
Nie wiesz którędy pójdę a brnę jak Savage Saint
Prosto przed siebie z Bogiem pomiędzy dobre i złe
Do marszu grają anioły z Electric Ladyland
Nawet nie patrzę pod nogi płoną sekwencje scen

Most popular songs of Zero

Other artists of Punk rock