Kapitan Gleba
Te dragi są jak Polska rzekł chwilę jest dobrze a potem znowu jesień mglista
Skorupa szorstka zaczęła się zaciskać kolejne
Promilowe noce tchórzostwa nędzne jak Windows Vista
Paliły marzenia i wiarę niczym kula ognista stał się warzywem tłem do towarzystwa
Gdy krzywe swe odbicie w lustrze ujrzał chciał się wygwizdać
Miasto i rzeka blakły w Jego oczach jak pismo w starych listach
W oceanie frustracji milczał tak w piskach
Wtedy Kapitan Gleba na ziemię runął jak piorun
„Mam Cię jak ludzkie mózgi blask telewizorów"
Zawołał jak Popeye do szpinaku by dostać wigoru
„Sponiewieram Cię do gleby synu wykoleję z toru"
To chyba pomyłka jak pizza bez pomidorów
Nikim jestem nie mam nawet swego koloru
„Koloru Chyba honoru odwagi oporu dwóch Centów
By wyrwać się ze szponów racjonalnych agentów
By poza kiblem grzebać w sobie Szukać talentu
Muszę odebrać Ci wszystko i zmusić do fermentu"
Wyciągnął szambo i cisnął serię z ekskrementu
Grunt zadygotał pod nogami rozpadł się niczym Narrenturm
Stopił się jak plastik wrzucony do ogniska
Nim się obejrzał przyjaźnie zniknęły za nim jak za samolotem pas lotniska
Zapadła się twarz koścista już tylko ją miał
Kochał jak oceany urwiska lecz ona słusznie widziała w nim Afganistan
Tracili kontakt jak feralna Apollo misja odeszła więc gdy pojawił się słodkich słów alpinista
Prysła Jego ostatnia życia iskra
Dlaczego tak mamy zapisane na karcie że gdy one odchodzą kochamy je bardziej
Wiele miesięcy chodził za nią i miał dreszcze aby cofnąć dla niej czasoprzestrzeń
Przestawił prawie wszystkie zegarki w mieście wtedy ono mu zanuciło deszczem
Jeśli kochasz to masz szansę jeszcze bo miłość zagina czasoprzestrzeń
Jeśli kochasz to masz szansę jeszcze bo miłość zagina czasoprzestrzeń
Jeśli kochasz to masz szansę jeszcze bo miłość zagina czasoprzestrzeń
Jeśli kochasz to masz szansę jeszcze bo miłość zagina czasoprzestrzeń
Kapitan Gleba ciskał dalej jakby dostał weny rodzina rozpadła się jak stare Ateny
Jak twarz Michaela na nic tu były kremy starzy dziobali się jak wygłodniałe hieny
Piekło nienawiści domowy stan wojenny wszystko pędziło w dół
Jak po Fukushimie yeny akweny
Nieszczęścia bogini to zwykle bywa tak że gdy wyklewa nas świat brzmi to
Na całej linii rzuca pestkami i podkłada tira świni
Ciska wszystkim Zabrali nawet radiostację komercyjne skurwypyski
Więc było nas trzech w każdym z nas inna krew
Piosenka o tamponach znowu wszędzie wszystkim
Tak z płótna Jego świata pozostały świstki
Jak pijak bramę oblał je naftalinowy deszcz
Lało się gorzkie Whisky Nocne bombardowania mocne błyski
W kolejne dzielnice życia mknęły pociski
I on jak te pociski bliski był już kolizji z betonem
Został kompletnie sam z tym wszystkim jak Vito Corleone
Lecz
Jeśli kochasz to masz szansę jeszcze bo miłość zagina czasoprzestrzeń
Jeśli kochasz to masz szansę jeszcze bo miłość zagina czasoprzestrzeń
Jeśli kochasz to masz szansę jeszcze bo miłość zagina czasoprzestrzeń
Jeśli kochasz to masz szansę jeszcze bo miłość zagina czasoprzestrzeń